|
Szkolenie psów metodami pozytywnymi Forum o pozytywnym szkoleniu psów |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Rozdzielać czy nie rozdzielać? |
Tak - a nuż coś sobie zrobią |
|
13% |
[ 3 ] |
Nie niech załatwią między sobą - poza skrajnościami (Duża różnica masy, jeden z psów z 'przestępstwem' na kącie :))) ) |
|
86% |
[ 20 ] |
|
Wszystkich Głosów : 23 |
|
Autor |
Wiadomość |
Danka i Heroina
Dołączył: 11 Maj 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany: Sob 12:04, 09 Gru 2006 Temat postu: Rozdzielać czy nie rozdzielać ? |
|
|
Po pierwsze przepraszam za błędy - word mi pyskuje .
Miałam przed chwilą rozbrajajacą sytuacje : psy sie ścieły. O jakiś zapach, dziure czy patyk. Luz - ja zawsze jestem spokojna - pogadają i spokój. Rodzielam tylko jeśli psy bardzo różnią się masą lub jeden jest takim o którym wiem że może coś zrobić. Ale reakcja włąścicielki drógiego psa mnie przeraziła. Wleciała między nie machając dziko rekami, po czym żucila się na mojego psa. Minute potem ja już miałam obroże swojej w ręce. Po prostu byłam przerażona jej reakcją - była blada jak ściana i wręcz sie trzęsła. Psy posłały całe zajście w niepamięc, a ona wyglądała jakby miała zwymiotować. Walka psia jak to walka - dużo krzyku a skończyło isę na jednym kudle . Obużenie było wielkie że mojego psa nie zlałam nie skopałam - przecież on zaczoł .
Wy rozdzielacie psy z małych potyczek czy nie?
Ostatnio zmieniony przez Danka i Heroina dnia Wto 0:14, 26 Gru 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Jacol123
Administrator
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 4072
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gliwice Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 21:56, 10 Gru 2006 Temat postu: Re: Rozdzielać czy nie rozdzielać ? |
|
|
Danka i Heroina napisał: |
Wy rozdzielacie psy z małych potyczek czy nie? |
Ja rozdzielam jak się zaczynają tarmosić w mojej obecności. Biorę tego, który jest na górze za nogi i odciągam. Natomiast jak widzę, że psy na luzie "gadają ze sobą", to nie biegnę w ich kierunku. Niech sobie same się dogadają. Zwykle konczy się na opluciu grzywy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
unytka
Gość
|
Wysłany: Pon 7:51, 11 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Tak naprawdę wszystko zależy od sytuacji i właścicieli psów uczestniczących w bójce. Zauważyłam, że większość ludzi nie wie jak reagować w sytuacji kiedy dwa psy się"dogadują". Z reguły niepotrzebnie sie wtrącają i tylko pogarszają sprawę, i wtedy, rzeczywiście należy psy rozdzielić. Natomiast jeżeli jest niepewna sytuacja, np nie wiemy jak drugi pies zareaguje na naszego to lepiej unikać spotkania, lub pozwolić dogadać sie psom, ale w kagańcach. Jeżeli jest duza dysproporcja masy i wielkości miedzy psami (np jamnik, czy york kontra ON czy inny duży pies) to uważa, że trzeba zachować daleko posuniętą ostrożność, ze względy na to , że te maluchy jednak są dosyć delikatne i łatwo je "uszkodzić" nawet niechcący.
|
|
Powrót do góry |
|
|
morelee
Dołączył: 28 Lip 2006
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 9:45, 12 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Znam sytuacje dużych dysproporcji i dziwnych efektów - około roczny bernardyn pogryziony przez qndlo-pinczera, obecnie reaguje histeryczną agresja na każdego małego psa, strachliwy, nie agresywny pies po pozorowanych atakach on-a ucieka na widok kazdego duzego psa, moja własna suka 30kg, wiec nie taka mała, dotkliwie ugryziona przez corgi!!!
W psich walkach nic nie jest dla mnie oczywiste ani czarno-białe. Uwazam ze nie mozna dopuszczać do starć miedzy psami. Ja idąc z psem na spacer pilnuje aby mój pies nie zaczepiał obcych psów, ale też pilnuje aby obce, niepewne psy nie zaczepiały mojego. Nie chcę aby mój pies został nauczony że mozna odpowiadać atakiem na atak - na razie suka wycofuje się gdy jakiś inny pies ją zaatakuje, ale ile ataków jej cierpliwość wytrzyma?
Sama była bym zła gdyby nawet dużo mniejszy pies zaatakował mojego a właścicielka na luzie czekała kiedy skończy. Dla mnie takie zachowanie jest nie do przyjecia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
unytka
Gość
|
Wysłany: Wto 10:34, 12 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Jeżeli to możliwe to należy unikac sytuacji konfliktowych, masz rację. Tylko nie zawsze jest to mozliwe. Mieszkam na wsi i bardzo dużo widuje psów biegających luzem bez właścicieli. Powiedzmy sobie szczerze, ja mam duże psy, które poradzą sobie w prawie kazdej sytuacji, więc mnie to bardzo nie stresuje, ale z drugiej strony nie chcę by moje psy ćwiczyły sie w agresywnych zachowaniach, zwłaszcza Neo, i poprostu nie mam ochoty,by nawet niechcący zrobiły innemu psu krzywdę. Czemu tamte psy mają cierpieć za głupotę i brak wyobraźni swoich właścicieli. Już nie raz odganiałam od moich psów zadziorne kundelki, i jeśli tylko znam właścicieli to poprostu idę i uprzejmie informuję, że jeżeli sytuacja, sie powtórzy to zgłoszę sprawe na policję. A ja jestem w zgodzie z prawem (moje na smyczy, a Neo dodatkowo w kagańcu) Zwykle skutkuje:) Jeśli nie znam właściciela, to Juce zwykle pozwalam się dogadać z innym psem, jesli jestem z Neo to albo robimy w tył zwrot, albo omijamy takiego dużym łukiem, albo odganiam psa rzucając np. kamienie, jeśli kundelek sie nie zniecheca dostaje kopa ode mnie (prosze mnie nie potępiać, wole kopnąć, niż pozwolić Neo załatwić sprawę). Jest to na tyle skuteczne, że zwykle potem omijają nas z daleka.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roma
Gość
|
Wysłany: Czw 11:48, 14 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Gruby z natury jest psią pierdołą i nie reaguje na inne psy agresywnie tylko z ciekawoscia, checia powachania i zabawy, niestety nie wszystkie psy sobie zycza żeby ich wachac pod ogonem. Jesli zaczyna sie zadyma to obserwuję jakiego kalibru jest afera , jesli konczy sie jak to powiedział Jacek haha na opluciu grzywy to nie ingeruje i daje Grubemu mozliwosc nauczenia się radzenia sobie samemu w takich sytuacjach. Jesli widze juz zęby zatopione w karku Grubego ruszam mu z odsieczą.
|
|
Powrót do góry |
|
|
unytka
Gość
|
Wysłany: Czw 12:17, 14 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
No cóż taki własnie ciapciaczek kiedyś został pogoniony przez mojego Neo na szkoleniu. Wyłamał komendę waruj zostań i podszedł powachać Neo od tyłu, kiedy nagradzałam go w pozycji siad przy nodze. Neuś odwrócił się, na mgnienie oka pokazał kły i odwrócił sie do mnie, niestety labek zlekceważył subtelne ostrzeżenie no i Neo rzucił sie do niego. Krzywdy mu nie zrobił zakończyło sie na opluciu grzywy właśnie, ale labek na prawdę bardzo sie przestraszył, do tego stopnia, że odmawiał współpracy w odległości mniejszej niż 15 m od Neo. Poprostu siadał tyłem do Neo i koniec. Sytuacja była cały czas pod kontrolą moją i trenera i w razie gdyby sprawy poszły za daleko było komu rozdzielać psy. Ale przyznam, że czułam sie niefajnie po tym zajściu, choć teoretycznie Neo został do pewnego stopnia sprowokowany.
Pytanie czy warto narażać swojego spokojnego psa na taki stres, choć ja z drugiej strony byłam zadowolona, bo Neo wysłał sygnał ostrzegawczy, czego normalnie nie czyni będąc na smyczy. Nie bawi sie w ceregiele tylko od razu przystepuje do ataku. Takie moje dylematy właścicielki agresywnego psa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roma
Gość
|
Wysłany: Pią 11:10, 15 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Unytka nie powinnas miec wyrzutów sumienia, takie sa labiany i to prawda ze raz zaatakowany trzyma sie juz na pol kilometra od takiego delikwenta. Prawda jest tez to, ze bardzo sie potrafia przestraszyc bo one po prostu nie przewiduja takiego scenariusza ze moga byc zaatakowane. Ja mimo tego ze zal mi bardzo labciaka jak sie smiertelnie przerazi to jednak uczy go to tego ze nie podlatuje sie do wszystkich napotkanych psow. Tylko czy on to kiedys zrozumie....Pies sasiada , ktory jest zamkniety w boksie bardzo sie przyjzanil z Grubasem, codziennie witali sie przez siatke machajac ogonami wachajac nosy. Do czasu az nie spotkali sie luzem, pies z boksu zaatakowal Grubego, kiedy ten nie spodziewal sie tego po nim. Bardzo sie przestraszyl i od tej pory a minelo juz pare miesiecy nie podchodzi do boksu i nie wita sie z kolega. Niesty z kazdym innym tak. Pytasz czy warto go narazac na stres, powiem ci ze nie wiem, choc jak to sie mowi nie nauczysz dziecka zeby nie wsadzalo reki do ogniska bo jest gorace dopoki samo sie nie przekona. dziecku mozesz wytlumaczyc slownie z nadzieja ze ci uwierzy na slowo. Z psem gorzej zwlaszcza ze on po prostu taki jest, jak widzi psa, czlowieka to tak jakby colli zobaczyl owce, mozesz mu tlumaczyc. Pedzi jak szalony i gluchnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta i Wika
Gość
|
Wysłany: Pią 11:35, 15 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Ja nie wiem, co bym zrobiła i przede wszystkim czy bym sobie poradziła, gdyby rzeczywiście doszło do konfliktowej sytuacji. Szczególnie, że Wika jest mała i po prostu w poważnym starciu z większym psem miałaby niewielkie szanse, po prostu mogłaby stracić życie. Nie do końca umiałam sobie poradzić gdy atakował ją kot - wszystko działo się tak szybko!
Na szczęście, takiej sytuacji jeszcze nie miałam. Było trochę scenek z pokazywaniem sobie zębów, odganianiem czy straszeniem, ale w to właśnie nigdy nie ingeruję, bo obawiam się, że to pogorszyłoby sprawę. Czasem wręcz odsuwam się od Wiki, bo ona blisko mnie robi się wielki bohater. Ale poza tym całkiem dobrze czyta i wysyła psie sygnały, unika konfliktów. Problem ma czasem w pomieszczeniu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
sisay
świeżątko
Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pon 16:58, 18 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Z moich skromnych doswiadczen wynika taki wniosek - oddzielac od razu, jesli ktorys z psow jest na smyczy, a jesli sa luzem, mozna odczekac, isc w swoja strone.
Dwukrotnie mialam taka sytuacje z bokserem. Kiedy natknelismy sie na niego bedac na smyczy (tzn Bu byl na smyczy ) walka byla ostra i skonczyla sie paroma bliznami.
Trwalo to tak dlugo tylko dlatego, ze chlopak od tego boksera poczatkowo nie slyszal, jak do niego wrzeszczalam, zeby zamiast kopac swojego psa chwycil go za nogi
Za drugim razem spotkaly sie bez smyczy - ja bylam dosc daleko, tamten wlasciciel blizej. Tym razem posluchal od razu - zawolalam zeby nie podchodzil. Psy powiedzialy sobie cos na ucgo, ja w miedzyczasie pogwizdujac schowalam sie za garaz i Bu do mnie wrocil nieco poddenerwowany, ale wygladal jakby poczul duza ulge, skakal i cieszyl sie
Raz zdarzylo mi sie ratowac psa z paszczy mojego rodezjana, ale wowczas tez Bu byl na smyczy, a kundel dosc natretnie do niego podchodzil, nie zwazajac na to ze Bu sie miota wsciekle (to byl taki "wloczega" doswiadczony zyciem wiedzial ze bu jest w stanie wyskoczyc tylko na dlugosc smyczy, wiec stal 3 cm dalej i sie prezyl)
No ale pies mi sie wyszarpnal i trzymajac psiaka za krtan zaczal nim rzucac o chodnik... wygladalo powaznie, tamten sie darl, nie bylo szans inaczej tego rozwiazac jak tylko odciagnac bestie
Tak dziala smycz niestety, mysle ze nie tylko na moje psy
Gaga natomiast to inna historia - w dodatku dluuuuga
Ogolnie wyznaje zasade - nie interweniowac, ale to latwo powiedziec kiedy sie ma psa, ktory zawsze wychodzi gora z potyczki
|
|
Powrót do góry |
|
|
unytka
Gość
|
Wysłany: Śro 0:11, 20 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
ha ha sisay możemy podać sobie ręce tylko mój Neuś to jeszcze cięższa waga niż rodezjan:)
Ja tez kiedys o mało nie padłam na zawał, niedaleko nas facet ma średniej wielkości suczkę kundelkę , tak z 15 kg wagi i ta sunia często biegała luzem. Miała niemiły zwyczaj bardzo agresywnie oszczekiwac moje psy, podbiegała z warkotem, zjeżoną sierścią zębami na wierzchu, usiłowała doskakiwać do pysków lub zadów moich psów. Juka na szczeście po kilku razach zaczęla ją ignorować, zreszta kiedyś ta zaraza podkradła się do mnie od tyłu i usiłowała mnie ugryźć w łydkę, na szceście byłam grubo ubrana, bo zima, więc nic mi nie zrobiła. Neo jak to Neo nie był w stanie zachować spokoju i rzucał mi się strasznie a ta cwaniara doskonale wiedziała, że jest na smyczy i jej nie dopadnie. No i sie przeliczyła bo któregoś dnia Neo tsk mocno szarpnął, że się pośliznęłam upadłam a on wyszarpnął mi smycz, szczeście, że miał kaganiec, dopadł ją pod ich płotem bo oczywiscie zwiała z piskiem, nic jej nie zrobił, przydusił tylko i na pierwsze moje zawołanie przyszedł do mnie czym przyprawił mnie o cieżki szok ze zdziwienia. Niestety nie nauczyło to suki niczego, nadal jeśli tylko miała okazję oszczekiwała nas. W końcu potężnie sie wkurzyłam i poszłam na policję, facet zaliczył mandat i kurcze okazało się, że można upilnować sukę. Zawsze w podobnej sytuacji ( a zdarzaja sie one nam wcale nierzadko) mam dylemat, czy pozwolic Neo ustawić delikwenta czy nie, cholera najgorsze jest to, że ja juz od długiego czasu pracuje z nim i każdy taki incydent cofa nas.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jacol123
Administrator
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 4072
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gliwice Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 9:33, 20 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
unytka napisał: | mam dylemat, czy pozwolic Neo ustawić delikwenta czy nie, cholera najgorsze jest to, że ja juz od długiego czasu pracuje z nim i każdy taki incydent cofa nas. |
NIestety tak właśnie jest, że każde udane zachowanie psa typu "bully" utwierdza go w tym zachowaniu. Czyli sukces jaki odniósł przepędzając psa lub pokazując mu swoją przewagę wzmacnia zachowanie "bullowate". Dlatego masz rację - każdy taki incydent gdy pies tłamsi drugiego psa i mu się to udaje - uczy go takich właśnie strategii.
Ogromnie ważne jest pilnowanie sposobu w jaki bawią się już szczeniaki. Dobrze jest szczeniaka, który tłamsi drugiego po prostu zdjąć z tłamszonego i zabrać. Daje to psu informację, że bawienie się z psami wymaga pewnej ogłady. Próba wywarcia presji na innego psa kończy zabawę. Właściwie jest to jedna z podstawowych zasad psiego przedszkola. Ze starszymi psami jest trochę trudniej, ale też kontrolowanie sposobu w jaki się bawią może im pomóc zapanować nad emocjami.
|
|
Powrót do góry |
|
|
unytka
Gość
|
Wysłany: Śro 9:54, 20 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Jest dużo racji w tym co Pan pisze, ale z kolei niemozność, że się tak wyrażę "obrony" w takiej sytuacji wydaje mi się nie w porządku w stosunku do mojego psa, w końcu jest prowokowany, kiedyś byłam w sytuacji, że w tym samym miejscu oganiałm go od dwóch psów bo do tej zadziornej suczki przyszedł w odwiedziny kolega mniej więcej tej samej wielkości, mój pies w kagańcu i na smyczy a tu jedno się uwiesiło zadu a drugie atakowało głowę i kark, pozostało mi tylko rozdzielać kopniaki. Niestety nie miałam możliwości zabrać Neo z tej sytuacji.
I wtedy co? Pozostaje tylko pogodzic się z tym, że cała praca dotychczas włożona w psa idzie jak by się tu kulturalnie wyrazić, w błoto. Szlag człowieka poprostu trafia i ręce opadają.
Jeśli chodzi o zabawy to właściwie moje psy bawią tylko ze sobą Już Juka pilnuje, żeby Neo nie posuwał się za daleko:) Ogólnie rzecz biorąc moje futrzaki mają naprawdę mały kontakt z innymi psami, więc i okazji do nauki w tym wzgledzie bardzo mało
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jacol123
Administrator
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 4072
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gliwice Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 10:06, 20 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
unytka napisał: | Jest dużo racji w tym co Pan pisze, ale z kolei niemozność, że się tak wyrażę "obrony" w takiej sytuacji wydaje mi się nie w porządku w stosunku do mojego psa, w końcu jest prowokowany, kiedyś byłam w sytuacji, że w tym samym miejscu oganiałm go od dwóch psów bo do tej zadziornej suczki przyszedł w odwiedziny kolega mniej więcej tej samej wielkości, mój pies w kagańcu i na smyczy a tu jedno się uwiesiło zadu a drugie atakowało głowę i kark, pozostało mi tylko rozdzielać kopniaki. Niestety nie miałam możliwości zabrać Neo z tej sytuacji. |
W takiej sytuacji to nie Neo powinien być zabrany, tylko ci mali agresorzy. Oczywiście opisałem wcześniej sytuację modelową. NIestety, trudno zakładać, że wszyscy właściciele psów są odpowiedzialni. Niektorzy po prostu puszczają swoje agresywne psy luzem licząc na to, że jakoś sobie poradzą bo są małe. Przyznam, że ja w takiej sytuacji też bym pewnie stanął w obronie mojego psa. Natomiast gdybym pozwolił na to, żeby się psy ze sobą gryzły, to wiedziałbym, że mój pies mimo, iż się np. obronił, to jednocześnie nauczył się czegoś, czego go wcale nie chciałem nauczyć, a mianowicie, że sposobem na rozwiązanie konfliktu jest agresja.
unytka napisał: |
Jeśli chodzi o zabawy to właściwie moje psy bawią tylko ze sobą Już Juka pilnuje, żeby Neo nie posuwał się za daleko:) Ogólnie rzecz biorąc moje futrzaki mają naprawdę mały kontakt z innymi psami, więc i okazji do nauki w tym wzgledzie bardzo mało |
To znaczy, że potrafią się fajnie bawić. Dlatego zaaranżowanie fajnych zabaw z jak największą ilością normalnych psów byłaby dla nich niezłą frajdą.
|
|
Powrót do góry |
|
|
unytka
Gość
|
Wysłany: Śro 11:53, 20 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Trochę nam wątek zbacza:) Ale skorzystam i zapytam, czyli co sugeruje Pan, że powinnam zabierać jednak Neo tam gdzie bedzie miał kontakt z niekonfliktowymi psami, przyznam, że do tej pory troche sie obawiałam w takich sytuacjach, jakoś nie mogę sie zdobyć na zaufanie do niego w tym względzie, a moje napięcie oczywiście nie polepsza sytuacji. No i nie mam zaprzyjaźnionych psiarzy, żeby takie sytuacje aranżować z właścicielami, którzy będą potrafili sie odpowiednio zachowywać.
Jeśli chodzi o Juke to po wspólnym spacerku z Kam i jej Belką okazało się, że na obcym terenie Juka może spokojnie spacerować w towarzystwie suczki i nawet zaczepiała ja do zabawy:)
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|